1. Skip to Menu
  2. Skip to Content
  3. Skip to Footer>

Peter Cremer

Data utworzenia:
20.11.2005
Autor:
Sławomir Walkowski

Żołnierze często wierzą, że każdy z nich ma skończoną ilość szczęścia, ściśle określoną ilość. I doświadczeni żołnierze wiedzą, że szczęścia nie wolno "zużyć" na jakiekolwiek głupoty. Bo wtedy, w decydującej o losie chwili może go zabraknąć. Wielu żołnierzy w to wierzy, wielu z pewnością mogłoby opowiedzieć o takich, co zmarnowali swoje szczęście i potem już go nie mieli... Peter Cremer zaś z pewnością należał do tych, którzy w to absolutnie nie wierzyli lub do tych, którzy tego szczęścia mieli aż nadto.


Peter Erich Cremer urodził się 25 marca 1911 roku w Metz. W sierpniu 1932 roku, po sześciu semestrach prawa, wstąpił do szkoły niemieckiej Marynarki Wojennej we Flensburgu. Było to cztery miesiące po zwykłym terminie przyjęcia, jednak Cremera przyjęto po tragicznym wypadku okrętu kadetów. W czasie rejsu szkoleniowego w czerwcu tego samego roku, okręt "Niobe" wywrócił się i zatonął, zabierając ze sobą 27 przyszłych oficerów. Być może Cremer byłby jedną z ofiar, gdyby wcześniej postanowił służyć w marynarce. Szczęście?

Po ukończeniu szkoły młody podporucznik przez kilka miesięcy służył na krążowniku "Deutschland", a potem przez trzy lata w artylerii nadbrzeżnej. Drugą Wojną Światową przywitał na niszczycielu "Theodor Riedel".

W sierpniu 1940 roku Cremera, wtedy już kapitana, dowództwo Kriegsmarine przeniosło do U-Bootwaffe. Po kilku miesiącach nauki w Szkole Broni Podwodnej, w lutym 1941 roku objął on dowództwo swojego pierwszego U-Boota. Był to U-152, niewielki okręt Typu II D. To z pewnością nie był szczyt marzeń Cremera, tym bardziej, że okręt wykonywał jedynie rejsy szkoleniowe, ćwicząc młodych marynarzy i oficerów. Ta sytuacja nie trwała długo. Kilka miesięcy później Cremer objął dowództwo nowego U-Boota Typu VII C, U-333. Numer okrętu natychmiast zasugerował dowódcy godło. Były nim trzy srebrne rybki. Sam Cremer niebawem doczekał się przezwiska. Koledzy oficerowie, a także marynarze, zaczęli nazywać go Ali. Ciemnowłosy - a po rejsie przystrojony w gęsta brodę Cremer faktycznie mógł wyglądać jak arabski rozbójnik.

W grudniu 1941 roku U-333 był gotowy do wyjścia w morze. Razem z piętnastoma innymi okrętami, sześcioma Typu IX i dziewięcioma Typu VII został wysłany w pierwszej fali operacji "Paukenschlag - Uderzenie w werbel" ku wybrzeżom Ameryki Północnej. Po drodze Ali zaatakował amerykański zbiornikowiec, ale tu odezwał się brak doświadczenia. Z czterech wystrzelonych torped żadna nie trafiła. Na dodatek od 8 stycznia 1942 roku U-333 i inne okręty musiały zmagać się z potężnym huraganem. Szczęście dopisało prawie wszystkim. Oprócz dwóch, pozostałe U-Booty dotarły na wyznaczone pozycje. Także Cremer, który na wodach kanadyjskich nie popełnił już błędów. W drugiej połowie stycznia czterema torpedami zatopił trzy frachtowce o łącznej pojemności 14 045 BRT. Całkiem niezły rezultat jak na debiut, w dodatku na bardzo odległych wodach i na okręcie, który nie bardzo nadawał się na tak dalekie rejsy.

W drodze do Francji, na Atlantyku U-333 natknął się na samotny, zygzakujący frachtowiec. W zanurzeniu Cremer podkradł się bardzo blisko, by dokładniej przyjrzeć się jednostce. Uznał, że to brytyjski frachtowiec i posłał mu dwie ostatnie torpedy. Obie trafiły. Tonący statek wysłał sygnał SOS otwartym kodem, podając nazwę "Britany". Szczęśliwy Cremer odpłynął. Tymczasem Karl Dönitz wpadł we wściekłość. Rzekomy "Britany" był w istocie niemieckim łamaczem blokady "Spreewald". Wracał z Dalekiego Wschodu z cennym ładunkiem gumy i cyny. Dodatkowo, miał na pokładzie jeńców, przejętych z korsarskiego rajdera "Kormoran". Niemiecka marynarka wysłała na poszukiwanie rozbitków osiem U-Bootów, w tym U-333, a także pięć samolotów typu "Condor". Udało się uratować część załogi "Spreewalda", a także większość jeńców. Gdy Dönitz dowiedział się, że statek zatopił Cremer zapowiedział, że postawi go przed sądem wojennym za nieposłuszeństwo, zabójstwo i zniszczenie własności wojskowej.

9 lutego Ali wpłynął do Lorient pełen najgorszych przeczuć. Krótko potem stanął przed sądem. Ale czyż nie był szczęściarzem? Po przeanalizowaniu faktów w jego obronie stanął Günter Hessler, dowódca U-Boota, pierwszy oficer sztabu Dönitza i jego zięć. Hessler przyznał, że zatopienie łamacza było fatalną decyzją, jednak ten zakamuflowany statek był w zupełnie innym miejscu, niż być powinien. Sąd uniewinnił Cremera, biorąc pod uwagę świetne wyniki jego dziewiczego patrolu. Co ciekawe, sprawę nieszczęsnego "Spreewalda" tak sprawnie zatuszowano, że ujawnił ją dopiero... sam sprawca, w swojej książce w 1982 roku!


Szczęściarz Ali wywinął się, a dnia 30 marca 1942 roku wypłynął w drugi patrol, także ku brzegom Ameryki Północnej. Po drodze uzupełnił zapasy z "mlecznej krowy" U-459. Co prawda U-333 doznał awarii maszyn ale po dwóch dniach załodze udało się naprawić uszkodzenia. 30 kwietnia w pobliżu Florydy, Cremer natknął się na brytyjski tankowiec "British Prestige". Śledził go do zmroku a potem zaatakował dwiema torpedami. Chybił. Ali zanurzył się, załadował wyrzutnie, wyszedł na powierzchnię, wyprzedził statek, i ponownie zszedł pod wodę, zbliżając się bardzo blisko. W tym momencie tankowiec staranował U-333, rozdzierając sobie kadłub, jednak nieszkodliwe.

Za to okręt podwodny był poważnie uszkodzony. Dziobnica była wygięta w lewo, obie wyrzutnie na lewej burcie zablokowane, kiosk poturbowany a bojowy peryskop wygięty pod takim kątem, że nie dało się go wciągnąć. Jednak Ali nie miał zamiaru przerywać patrolu. Po zatopieniu "Spreewalda" musiał ponownie się wykazać. "Naprawiamy okręt!" - ryknął, a załoga rzuciła się do pracy, uzbrojona w młoty i palniki. I udało się. 5 maja U-333 był już zaczajony 15 mil od Florydy. Pierwszą ofiarą Cremera był amerykański tankowiec "Java Arrow". Statek jednak nie zatonął. Udało się go uratować i wyremontować. Tego samego dnia Ali posłał już na pewno na dno jeden frachtowiec, a dzień później zbiornikowiec. Jednak dym tego ostatniego zaalarmował amerykańskie eskortowce. Pierwszy pojawił się patrolowiec PC-451, którego celne bomby uszkodziły U-Boota. Okręt Cremera wyrżnął w piaszczyste dno na głębokości zaledwie 23 metrów z licznymi uszkodzeniami. Do patrolowca dołączyły wkrótce dwa następne, a także dwie niewielkie łodzie patrolowe. Jednak Ali, dosłownie szorując okrętem po dnie, i po mistrzowsku wykorzystując eksplozje bomb do maskowania hałasu własnych śrub, zdołał umknąć po 15 godzinach obławy. To jednak nie był koniec kłopotów. Smugę ropy, wyciekającej z U-333, zauważył samolot patrolowy US Navy i naprowadził na ten ślad niszczyciel USS "Dallas". Ten jednak ograniczył się do rzucenia kilkunastu bomb głębinowych i odpłynął. Załoga U-Boota nazwała to cudem. Wracając do Francji Cremer natknął się 10 maja na brytyjski parowiec i zatopił go ostatnimi dwiema torpedami.

Gdy Karl Dönitz dowiedział się o przygodach U-333, natychmiast odznaczył jego dowódcę Krzyżem Rycerskim. I tak oto Ali Cremer został kawalerem tego odznaczenia po zatopieniu siedmiu statków o pojemności 56 800 BRT. Po wojnie zweryfikowano to do sześciu statków i zaledwie 27 641 BRT.

Szczęście nie opuściło Petera Cremera także na trzecim patrolu, choć trudno tu mówić o sukcesie. 1 sierpnia U-333 wyszedł na środkowy Atlantyk, gdzie miał działać w składzie wilczego stada "Blucher". 16 sierpnia jeden z okrętów grupy wykrył idący na północ konwój SL 118. U-Booty rozpoczęły koncentrację, jednak aż trzy eskortowce konwoju były wyposażone w urządzenia radionamiaru "Huff Duff". Jeden z nich, HMS "Folkestone" zaskoczył U-333 na powierzchni, gdy Cremer nadawał meldunek przez radio. Kanonierka zmusiła U-Boota do zanurzenia i sześciokrotnie obrzuciła bombami. Były dość celne. Wybuchy rzucały okrętem Alego na wszystkie strony, wyginając między innymi wał prawej śruby. Uszkodzenia były na tyle poważne, że świeżo upieczony kawaler Krzyża Rycerskiego musiał przerwać patrol.

1 września 1942 roku Peter Cremer znowu był już w morzu. Tym razem jego celem było afrykańskie wybrzeże w okolicach portu Freetown. Dotarł tam 5 października. Następnego dnia, jeszcze przed świtem, podpłynął blisko brzegu w celu rozpoznania portu. Ali nie wiedział, że jest już na ekranie radaru korwety HMS "Crocus", która poprzedniego dnia wyszła w morze z zadaniem patrolowania i odpędzenia U-Bootów. Wachta U-333, być może zaspana, dała się kompletnie zaskoczyć. Zauważono brytyjski okręt, gdy ten zaszarżował i otworzył ogień ze wszystkich luf. Nie było już czasu na zanurzenie. Ali wyskoczył na pomost wśród gradu odłamków i próbował wymanewrować "Crocusa". Korweta staranowała jednak U-Boota tuż za kioskiem. Okręt podwodny uniósł się dziobem do góry i otarł się o lewą burtę korwety. Eskortowiec zasypał U-333 pociskami karabinów maszynowych. Pierwszy oficer i dwóch marynarzy zginęło. Bosman wypadł za burtę. Ciężko ranny Cremer został na mostku i próbował uniknąć powtórnego staranowania, ale znowu się nie udało. Korweta zrobiła zwrot i z hukiem uderzyła z drugiej strony, zaraz potem zrzuciła porcję bomb głębinowych. Ali zsunął się do wnętrza okrętu i rozkazał zanurzyć U-Boota. Pokiereszowany i przeciekający U-333 uderzył twardo w dno na głębokości 20 metrów. Na dodatek korweta zrzuciła drugą serię bomb. Eksplozje tak mocno uszkodziły okręt podwodny, że dowódca wydał rozkaz wynurzenia i opuszczenia go. Ale szczęśliwa gwiazda nie opuściła Cremera. Wciąż jeszcze panowały ciemności. Załoga "Crocusa" albo się zagapiła, albo uwierzyła, że już wykończyła Niemców. Wynurzony U-333 zdołał umknąć!

Ali był ciężko ranny, poobijany i posiniaczony. Zaczął pluć krwią. Trafiło go osiem odłamków. Największy, wielkości palca, tkwił w klatce piersiowej i utrudniał oddychanie. Główny mechanik wlał w dowódcę dwie szklanice rumu, potem trzecią w siebie i wyjął ten odłamek dużymi obcęgami, znalezionymi w skrzynce narzędziowej. Mimo to Cremer potrzebował szybkiej pomocy lekarskiej. Poważnie ranny w szyję drugi oficer, Wilhelm Pohl, objął dowództwo i poprowadził okręt na spotkanie z "mleczną krową" U-459. Następnego dnia U-333 dotarł do podwodnego zbiornikowca. Do tego czasu Cremer miał bardzo słabe tętno i stracił sporo krwi. Jednak lekarz z U-459 uratował mu życie, Pohlowi również.

Ciężko uszkodzony okręt poprowadził do Francji jeden z oficerów "mlecznej krowy". Jednak na ciężko doświadczoną załogę U-333 czekała jeszcze jedna przygoda. 21 października w Zatoce Biskajskiej brytyjski okręt podwodny HMS "Graph" wystrzelił do U-Boota cztery torpedy. Tym razem wachta czuwała i wszystkie udało się wyminąć. Co ciekawe, "Graph" był byłym niemieckim U-570, zdobytym w 1941 roku.

Ali spędził trzy miesiące w szpitalu. Poza tym wszyscy zaczęli na niego mówić "Ali wrak". Za to załoga U-333 stwierdziła: "Cremer na pokładzie to najlepsza polisa ubezpieczeniowa na życie". Po zaleczeniu ran wielki szczęściarz w lutym 1943 roku trafił do sztabu U-Bootwaffe. Tam planował operacje na morzu, był także współautorem śmiałej, ale nieudanej ucieczki oficerów marynarki z obozu jenieckiego w Kanadzie.

Na pokład swojego okrętu Ali powrócił pod koniec maja 1943 roku, i 2 czerwca wyszedł na kolejny patrol. Celem było dobrze znane miejsce - okolice Freetown. Ten rejs był kompletną klapą. Cremer nie doszedł jeszcze do siebie po obrażeniach, a w poharatanym U-333 ciągle coś nawalało. Z pełnym zapasem torped okręt wrócił do Lorient 31 sierpnia.

Następny patrol, północnoatlantycki, rozpoczął 20 października 1943 roku. Tydzień później łódź latająca BV-222 wykryła konwój SL 138, płynący z Gibraltaru do Wielkiej Brytanii. U-333 zaatakował, zgłaszając zatopienie niszczyciela, ale po wojnie nie znalazło to potwierdzenia. 4 listopada Ali odnalazł konwój KMS, płynący do Gibraltaru. Do jednego z eskortowców wystrzelił torpedę akustyczną T-5, ale ta chybiła! W zamian niszczyciel zasypał U-Boota gradem bomb i przytrzymał go pod wodą przez 18 godzin. 18 listopada Cremer i dwaj inni dowódcy na tej samej trasie zaatakowali połączone konwoje MKS 30 i SL 139. I znowu eskorta wykryła U-333. Bomby głębinowe poważnie uszkodziły okręt podwodny, a na dodatek fregata HMS "Exe" staranowała go, niszcząc peryskop. To było już trzecie taranowanie wielkiego szczęściarza! I tym razem poobijany U-Boot z godłem trzech rybek powrócił do bazy, ale bez sukcesów.

Alemu nie było dość wrażeń. Kolejny patrol rozpoczął 14 lutego 1944 roku, w dzień św. Walentego. Tym razem celem były wody na zachód od wysp brytyjskich. Cremer nie miał zbyt wielu okazji do strzelania, właściwie - to nie miał ich w ogóle. Za to 21 marca w okolicach Szkocji wykryły go samoloty, które naprowadziły na niego słynną 2 Grupę Wsparcia, dowodzoną przez zaciekłego zabójcę U-Bootów, Frederica "Johnnego" Walkera. Eskortowce przez 10 godzin obrzucały U-333 bombami. Cremer położył okręt na mulistym dnie i siedział cicho. Gdy kanonada się skończyła, U-Boot nie chciał oderwać się od mułu. Załoga biegała od rufy po dziób i z powrotem, i w końcu tak rozhuśtała okręt, że wyszedł na powierzchnię.

W dniu inwazji aliantów na Francję, 6 czerwca 1944 roku Peter Cremer wyszedł w swój ostatni patrol, i jednocześnie najkrótszy. Miał atakować flotę inwazyjną. Cztery dni później Suderland z 10 Dywizjonu RAAF, mimo ognia artylerzystów, celnie obrzucił U-333 bombami. Dzień później kolejny Sunderland, z 220 Dywizjonu RAF, zaatakował okręt. Bomby ponownie uszkodziły U-Boota, ale marynarze Cremera zestrzelili samolot. Jednak U-333 musiał zawrócić i 12 czerwca wpłynął do La Pallice. Tam Ali zdał okręt i udał się do Niemiec, by objąć nowy okręt Typu XXI. Zabrał ze sobą blisko połowę załogi. Marynarze mieli rację - Cremer na pokładzie był najlepszą polisą ubezpieczeniową na życie. Resztę załogi, nowych marynarzy i weterana U-333 na kolejny rejs zabrał Hans Fiedler, kompletne przeciwieństwo Cremera, krótko mówiąc ? pechowiec. Fiedler zdążył stracić już dwa okręty, U-564 i U-998. Obydwa zostały zatopione przez alianckie lotnictwo. Wierny okręt szczęściarza wyszedł w morze z Lorient z nowym dowódcą 23 lipca, płynąc ku wyspom brytyjskim. 31 lipca dopadła go - już po raz drugi - 2 Grupa Wsparcia. Nikt się nie uratował.

Peter Cremer nadzorował budowę nowego U-2519 i szkolił załogę. Jednak nie zdążył wypłynąć w rejs. W lutym 1945 roku opuścił okręt i został dowódcą Batalionu Niszczycieli Czołgów Marynarki Wojennej. W drugiej połowie kwietnia jego jednostka walczyła z wojskami brytyjskimi, posuwającymi się w kierunku Hamburga. I to dość skutecznie, w ciągu kilku dni marynarze Cremera zniszczyli dwadzieścia cztery czołgi. Karierę w Kriegsmarine Ali zakończył jako dowódca osobistej straży Karla Dönitza.

Po wojnie Peter Cremer trafił do niewoli, gdzie spędził miesiąc. Po wyjściu na wolność imał się różnych zajęć, by potem zając się biznesem. I tu także miał szczęście - jako manager osiągał spore sukcesy w kilku wielkich firmach. Zmarł 5 lipca 1992 roku w Hamburgu, w wieku 81 lat.

Na koniec tej niezwykłej historii najlepsze z pewnością będą słowa kolegi Cremera, także dowódcy U-Boota i asa, Hansa Rudolfa Rosinga: "Ali, przyjacielu, szczęśliwy z ciebie facet!"


Tankowce trafione przez Cremera

cremer_3

cremer_2

Artykuł opublikowany w numerze 3(6) 2005
magazynu "Militaria XX wieku"

 


Na podstawie:
Blair C., Hitlera Wojna U-Bootów
Cremer P., U-Boat Commander
Dönitz K., 10 lat i 20 dni
Groener E., Die deutschen Kriegsschiffe 1815-1945
Lenton H.T., Navies of the Second World War - German Submarines
Rohwer J., Untersee Boote. Eine Chronik in Bildern
Roskill S.W., The war at sea